„Widząc, że to nasza pierwsza sesja, może opowiesz mi o sobie” – mówi, zakładając za ucho długie pasmo czarnych włosów. Jej ciemnobrązowe oczy wydają się migotać w świetle wpadającym przez okno, kiedy wpatruje się w moje.
„Bez urazy, ale nie mam ochoty opowiadać historii mojego życia zupełnie obcej osobie. Może najpierw opowiesz mi coś o sobie – mówię.
"Bardzo dobrze." Posyła mi uśmiech promienny jak stokrotka. „Naprawdę nie ma wiele do powiedzenia. Dorastałem z moją siostrą. Wcześnie wiedziałem, co chcę ze sobą zrobić. Zawsze chciałem dowiedzieć się, co sprawia, że ludzie tykają, więc zdecydowałem się studiować psychologię w szkole. Jedna rzecz doprowadziła do drugiej i oto jestem, siedząc teraz z tobą”.
Pominęła sporo szczegółów. Część o jej przejściu na studia. Incydent, który miała jako dziecko. Jej nieobecna matka. Śmierć jej ojca. Tak, wiem o niej wszystko.
Poza kilkoma czarnymi plamami w jej przeszłości, wydaje się, w przeciwieństwie do mnie, dość godną zaufania i uczciwą osobą. Jestem typem faceta, który może odebrać życie innemu mężczyźnie bez zastanowienia. Przynajmniej tak zrobiłem zeszłej nocy. Nie, żeby na to nie zasługiwał. Nie w tym rzecz.
– Więc myślę, że teraz twoja kolej, żeby się podzielić – mówi, wciąż pokazując mi piękno swojego uśmiechu.
– Cóż, co chciałbyś wiedzieć? Pytam.
„Wszystko… wszystko” — mówi. – Dlaczego nie zaczniesz od tego, co cię tu sprowadziło?
„Przyjaciel powiedział mi, że muszę zobaczyć się z psychiatrą. To wszystko – mamroczę. Myśl o starcu przywołuje falę wspomnień. Zawsze wtykał nos tam, gdzie nie powinien.
„Wolimy termin terapeuta. Psychiatra po prostu trochę odpada. Jej oczy mrużą się, jakby zjadła coś kwaśnego, i wykręca rękę w powietrzu. "Szorstki."
– To terapeuta – mówię.
„Więc powiedz mi, jak myślisz, dlaczego twój przyjaciel zasugerował ci wizytę u terapeuty?” ona pyta.
„Moja praca obciąża sumienie”. Odchylam się do tyłu i opieram nogę na kolanie. Jej biuro jest raczej schludne, ale wydaje się, że ma słabość do słoni. Są wszędzie.
– A co to za praca? ona pyta.
– Jestem płatnym zabójcą – jej oczy rozszerzają się na moje stwierdzenie. Śmieję się, a ona trochę się rozluźnia. Jestem pewna, że myśli, że żartuję.
– Och… – mówi. Przykłada końcówkę długopisu do bujnych ust pokrytych jasnoróżową szminką. „Cóż… Więc czym właściwie się zajmujesz?
– Nie żartowałem, zabijam ludzi dla pieniędzy – mówię z uśmiechem.
Westchnęła. Widzę, że myśli, że jestem gównem. „A może zaczniemy od początku. Jakie było twoje dzieciństwo?
– To rana, którą wolałbym zapieczętować – śmieję się.
„I właśnie dlatego powinniśmy o tym rozmawiać” – mówi.
– Nie miałam typowego dzieciństwa – mówię.
– Opowiedz mi o swoich rodzicach – mówi.
"Żargon. Nigdy ich nie spotkałem.
– Więc byłeś sierotą? pyta, unosząc brew.
"Moglbys to powiedziec."
"Pan. Hunter, będziesz musiał to rozwinąć, jeśli chcesz mojej pomocy. Nie mogę dokonać oceny bez odpowiednich informacji” – mówi.
„Cóż, wychowałem się w środowisku przypominającym szkołę z internatem. Nie było to przyjemne doświadczenie, ale dzięki niemu stałem się biegły w swoim fachu”.
– Co dokładnie działo się w tej szkole z internatem? ona pyta.
„Przeszliśmy przez niezliczone ćwiczenia, zmuszani do walki ze sobą. Ale poprzez rygorystyczne reżimy. Nauczony zabijać. Nic nadzwyczajnego – mówię.
"Czy ty żartujesz? To brzmi okropnie! To nadużycie – mówi.
– Ech, to nic takiego – mówię. – To nawet nie pasuje do rzeczy, które widziałem i robiłem.
"Jak co?" ona pyta.
„Rzeczy, które widziałem w mojej pracy, sprawią, że będziesz musiał nadrobić lunch. Ale czego innego można się spodziewać, kiedy płacą ci za zabijanie ludzi.
„Czy możesz podać jakieś przykłady?” ona pyta. Poprawiam okulary. Obraz z kamery, którą umieściłem na drzwiach jej biura, daje mi wyraźny widok korytarza w soczewce moich okularów.
– Nie, raczej nie – wzdycham. Jestem pewna, że nie chce wszystkich krwawych szczegółów. Poza tym nie wydaje mi się, żeby naprawdę mi wierzyła. Sam bym w to nie uwierzył, gdyby nasze role się odwróciły. Jestem pewna, że ma mnóstwo pacjentów, którzy są patologicznymi kłamcami. Nie ma prawdziwego sposobu, aby udowodnić prawdziwość moich słów bez narażania jej na niebezpieczeństwo.
I jak na razie zaczynam ją lubić.
„Jako lekarz rozumiem. Ale jest coś takiego jak klient, poufność pacjenta. Wszystko, co mi powiesz, zostanie między tobą a mną. Macha palcem wskazującym między nami. Czuję to na jej twarzy… Zdecydowanie myśli, że jestem gówniany.
– Przejdźmy do czegoś innego – mówię.
"O czym chciałbyś porozmawiać?" ona pyta.
„Cóż, mój przyjaciel powiedział, że mam trochę obsesję na punkcie różnych rzeczy. Zbyt sarkastyczny. Myślę, że nazwał mnie narcyzem. Popracujmy nad tym – mówię.
Ten uśmiech, który próbuje powstrzymać, sprawia, że wierzę, że nadal myśli, że żartuję.
„Chociaż całkowicie parafrazuję, tak właśnie powiedział. Narcystyczny, możesz w to uwierzyć? Ja? Narcystyczne?
Nie mogę tego dłużej trzymać. Śmieję się tak mocno, że aż bolą mnie płuca. „Dobrze, to całkowita prawda. Ale daj spokój. Każdy w mojej pracy jest trochę narcyzem”.
Kiwa głową z prostymi ustami i szeroko otwartymi oczami. Na pewno myśli, że zwariowałem.
„Wydaje mi się, że narcyzm jest równie dobrym punktem wyjścia, jak każdy inny. Powiedz mi, czy twój przyjaciel podał jakieś powody, dla których uważa, że jesteś narcyzem?
„Och, wiele razy. Mówi, że lubię się popisywać. Brakuje mi pokory. Jestem zbyt szukającym uwagi dupkiem. Ale nie powiedział, że jestem głupkiem, więc to coś mówi.
„Dlaczego on tak myśli?” ona pyta.
„Cóż, to może mieć coś wspólnego z incydentem, który mieliśmy w Vegas. Było to związane z pracą. Ale krótkie podsumowanie jest takie, że wykonałem zadanie. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego uważa mnie za szukającego uwagi dupka? Jasne, mogłem wciągnąć kokainę z kobiecych piersi i grać w pokera na wysokie stawki za pieniądze, które mieliśmy przeznaczyć na nasze zadanie. No i co z tego? Nie tylko wykonałem zadanie, ale opróżniłem kieszenie wszystkich tych głupków. Postrzegam to jako sytuację, w której wszyscy wygrywają”.
– Tak, rozumiem, dlaczego może pomyśleć, że jesteś trochę narcyzem.
„Czy to była koks? Albo fakt, że wciągnąłem go z nagich kobiecych piersi? Nie, wiem, to poker?
– Chcesz szczerej prawdy? ona mówi.
Kiwam głową. – Proszę mi to wyjaśnić, doktorze.
„Czy w ogóle brałeś pod uwagę uczucia swojego partnera w tym wszystkim? Zapytałeś go, co myśli w tej sprawie?
"Dobrze." Wzruszam ramionami. „Wiesz, kiedy jesteś w upale… Zadanie, czasami musisz podejmować decyzje, jak dźwięk. Oglądasz futbol, prawda?
„Niezupełnie, ale wiem, co to jest dźwięk. Ale musisz też wziąć pod uwagę fakt, że jest twoim partnerem. Jeśli chcesz, aby pozostał twoim partnerem, powinieneś wziąć pod uwagę jego pogląd na twoje zadanie.
„Więc mówisz, że jeśli nie podoba mi się potencjalny partner, po prostu go zignoruj, a on w końcu odejdzie? To dobra rada.
"Nie! To wcale nie jest to, co mówię. Jak to wywnioskowałeś z tego, co powiedziałem?
– Ale właśnie powiedziałeś, że jeśli chcę, żeby został moim partnerem, powinienem rozważyć jego zdanie. Z drugiej strony, jeśli nie chcę go jako partnera, powinienem go zignorować.
Ściska długopis tak mocno, że bieleją jej kostki. „Zajmijmy się czymś innym”.
„Chodźmy” — zgadzam się. „Więc powiedziałeś, że interesujesz się ludźmi, czy dlatego zostałeś terapeutą? To znaczy, mogłeś z łatwością przejść do innej dziedziny psychologii, prawda?
„To prawda, myślę, że po prostu chcę pomagać ludziom”. Porusza się na krześle i zakłada nogę na nogę, a spódnica podjeżdża jej do ud, odsłaniając więcej jej gładkich karmelowych nóg. Widzę, że nie czuje się komfortowo mówiąc o sobie.
– Porozmawiajmy więc więcej o twoim pobycie w szkole z internatem – mówi.
„O czym tu więcej mówić? Zostaliśmy zepchnięci na skraj naszych granic. Zmierzyli się ze sobą i nauczyli, jak stać się śmiercionośną bronią. Co więcej można powiedzieć? Wzdycham.
Mruży oczy, gdy klika długopisem. „Mam wrażenie, że chowasz się za ideologią snu, którą miałeś dorastając. Całkowicie rozumiem, jak to jest chcieć uciec od rzeczywistości, ale robimy to kosztem teraźniejszości”.
Nie mogę powstrzymać się od śmiechu. To jasne, że nie wierzy w ani jedno moje słowo. To znaczy, jeśli mamy być szczerzy, kto by mi uwierzył?
„Opowiedz mi, co się stało z twoimi rodzicami? Dorastanie bez nich musiało być trudne – mówię.
Jej oczy rozszerzają się, ukazując białka otaczające jej tęczówki. "Przepraszam?"
– Twoi rodzice, twoja matka cię zostawili, a twój ojciec zmarł, kiedy byłeś młody, prawda? Pytam.
– Skąd… skąd o tym wiedziałeś? ona pyta.
– Dużo o panu wiem, doktorze Woodcomb. Odrobiłem pracę domową. Rozłożyłem ręce na kanapie. Porusza się niespokojnie, gdy mruży na mnie oczy. – Wiem o incydencie, przez który wyrzucono cię z liceum. Wiem o twojej zmianie na studiach i wielu innych rzeczach.
"Nie rozumiem. Prześladujesz mnie?" pyta, kiedy prawie łamie długopis na pół.
"Nie. Nie całkiem. Szczerze mówiąc, nigdy tak naprawdę nie chodziło o ciebie. Widzisz, chodzi bardziej o twojego byłego klienta, Thomasa Biltona.
„Mój były klient? Właśnie wczoraj z nim rozmawiałem. I nie mogę mówić o moich klientach – mówi, krzyżując ręce na piersi.
Sięgam pod płaszcz, wyjaśniając różne rzeczy. – Cóż, Thomas został zamordowany zeszłej nocy. Był złym człowiekiem, zamieszanym w gówniane rzeczy. Na nieszczęście dla ciebie byłeś jego terapeutą.
„Więc…” mówi, że panika zaczyna przejmować kontrolę nad jej twarzą.
Wyciągam pistolet. Na zawołanie kolejny zabójca podchodzi do jej biura. Są za późno. – No, widzisz, teraz dostałeś uderzenie w głowę.
Wyciągam do niej broń. „Proszę, nie rób tego. Ja… — Zamyka oczy, gdy podnosi ręce i błaga.
Pociągam za spust, gdy tylko facet wpada przez drzwi.
Dzięki Bogu za tłumik. Sprawia, że rzeczy są o wiele mniej hałaśliwe. Jasne, nie sprawia to, że rzeczy są mniej bałaganiarskie, ale utrzymuje je w tajemnicy.
Ściana zostaje pomalowana na czerwono, gdy ciało uderza o podłogę.
Dr Woodcomb otwiera oczy, a łzy spływają jej po policzkach. Patrzy w dół na swoje ciało i klepie się w dół. Potem patrzy na wejście i wzdycha. Na podłodze leży rozciągnięte ciało martwego zabójcy, zalane kałużą własnej krwi. Zmieniam obraz wideo w okularach, żeby pokazać korytarz i wejście.
– Na szczęście dla ciebie, ścigam ludzi, którzy cię ścigają – mówię.
„Co do cholery!” Jej oczy wyglądają, jakby miały wyskoczyć jej z głowy.
„Nie wiem, jak inaczej to wytłumaczyć. Na twojej głowie jest kontrakt. Ludzie poza mną chcą cię zabić.
"Dlaczego ja? Jestem jego terapeutą. Nigdy nie powiedział mi niczego, co wydawało się niewłaściwe.
„To środek ostrożności. Ludzie, z którymi mamy do czynienia, nie lubią ryzykować. Został zamordowany, a oni chcą się upewnić, że rzeczy, które znał, nie wpadną w ręce dobrych ludzi.
Ona jest teraz po prostu całkowicie oniemiała. Chyba naprawdę nie mogę jej winić. Każdy normalny człowiek zesrałby się teraz w gacie.
"Co mam teraz zrobić?"
"Dobrze. Prawdopodobnie będziemy chcieli… Jak to powiedzieć… Wypierdalać stąd. Jestem pewien, że pojawi się kolejny, który będzie ścigał tego faceta.
„Nie mogę tak po prostu wyjść! Mam tutaj życie. A co z moimi przyjaciółmi i rodziną? Wstaje i zaczyna chodzić w tę iz powrotem, przeczesując rękami włosy i szarpiąc je. „Nie mogę tak po prostu wstać i opuścić praktyki. Co będą robić moi pacjenci? To... to absurd!
„Słuchaj, czy naprawdę myślisz, że mężczyźni, którzy cię ścigają, troszczą się o twoją rodzinę, przyjaciół i klientów? Zabiją każdego, kto stanie im na drodze, by odebrać zapłatę. Pomogłabyś im, gdybyś wyjechała z miasta.
"Gdzie powinienem pójść?"
– Tak jak powiedziałem wcześniej, musisz iść ze mną.
„A dlaczego miałbym ci ufać? Po prostu wcześniej wycelowałeś we mnie z pistoletu.
„Szczerze mówiąc, uratowałem ci życie i jestem jednym z niewielu zabójców, którzy nie chcą odciąć ci głowy od ciała. Ale szczerze mówiąc, też bym sobie nie ufał. Tak długo, jak mam być szczery, przyznam, że interesuje mnie tylko używanie ciebie jako przynęty, by zwabić wroga i zabić ich wszystkich. Ale przynajmniej mówię ci prawdę.
Wygląda strasznie blado. "Kim oni są?"
„Wiesz, nie wyglądasz zbyt dobrze, sugerowałbym, żebyś usiadł, ale szczerze mówiąc, jeśli zostaniemy tu dłużej, będę musiał zabić jeszcze jednego z nich”.
Wstaję i zaczynam kierować się do drzwi.
„Muszę spakować torbę. Nie mogę wyjść bez… Do budynku wchodzi mężczyzna, którego rozpoznaję jako Shawn Banks, kolejny zabójca z mojej byłej organizacji.
„Nie możemy się tego doczekać. Musimy teraz wyjść!” – mówię, chwytając ją za ramię i zaczynając wyciągać z biura. Przełączam kamerę na klatkę schodową w samą porę, by zobaczyć, jak Banks idzie na górę.
– Przynajmniej pozwól mi wziąć płaszcz! Szarpie płaszcz z wieszaka, kiedy wyciągam ją z biura i schodzę po przeciwnej stronie korytarza do schodów oddalonych od Banks.
„Gdzie idziemy, o wiele szybciej jest iść w drugą stronę”.
"Tak. nie… Jeśli chcesz w ten sposób wpaść na zabójcę Węża. Jasne, że możemy tam pojechać. Masz o wiele większe szanse na przeżycie, jeśli pójdziemy tędy.
Nie mówi ani słowa, po prostu idzie za mną. Schodzimy po schodach do garażu do samochodu, którego obecnie używam, stary Ford Fusion, który znalazłem na parkingu Walmart, czeka na nas.
Wychodzę stamtąd, jakby skunks wypuścił cuchnącą bombę. Szybko przemierzam ulice centrum Chicago, aż w końcu docieram do autostrady.
Po dłuższej chwili na autostradzie w końcu się odzywa. – Wyjaśnisz w końcu, co się, kurwa, dzieje?
„Słuchaj, twój stary klient, Thomas pracował dla organizacji znanej jako Nefrytowy Wąż. Są niemal uosobieniem zła i chcą kontrolować każdy aspekt świata. W każdym razie, zabiłem go zeszłej nocy. Teraz próbują zamknąć luźne więzi.
„A dlaczego jestem uważany za luźnego krawata?”
Wzruszam ramionami. „Jesteś jego terapeutą, mógł ci coś powiedzieć. Nie wiem."
– A dlaczego mi pomagasz?
– Jak już powiedziałem, ścigam Nefrytowego Węża. Oni cię ścigają. Dlatego jesteś idealną przynętą, aby je zwabić, żebym mógł ich zabić.
– Więc to wszystko, czym dla ciebie jestem?
"Tak. Hej, to lepsze niż bycie nagrodą. Przynajmniej nie chcę twojej śmierci – mówię.
„Dlaczego ścigasz tę organizację „Nefrytowego Węża”?” ona pyta.
„Pracowałem dla nich i kiedy mówię praca, mam na myśli, że zniewolili mnie jako dziecko i wyszkolili, abym stał się jedną z ich wielu śmiercionośnych broni”.
– Więc wszystko, co tam powiedziałeś, było prawdą? ona pyta.
„Oczywiście, dlaczego miałoby nie być?”
„To wszystko jest zbyt trudne do zniesienia!”
Zjeżdżam na następnym zjeździe i wjeżdżam na parking dla wspólnych przejazdów.
– Oczywiście, że tak – mówię, parkując samochód.
"Co my robimy?" ona pyta.
„Handel samochodami. Nie możemy tak po prostu jeździć tym skradzionym samochodem. Ma tendencję do przyciągania uwagi”.
– Ukradłeś ten samochód? Patrzy na mnie szeroko otwartymi oczami i z opadniętą szczęką.
„Oczywiście nie możesz oczekiwać, że wszędzie będę jeździł tym samym samochodem. Równie dobrze mógłbym umieścić na przedniej szybie tabliczkę z napisem „Nagroda” – mówię, wysiadając.
Ona też wychodzi. „Dzięki Bogu trzymam w ukryciu zapasowy samochód na takie okazje jak ta”.
Podchodzę i odblokowuję Priusa.
– Wsiadaj – mówię, wskakując na miejsce kierowcy Priusa i odpalając.
Kiedy już wskoczy, ruszam i wracam na autostradę.
"Gdzie idziemy?" ona pyta.
„Jeden z moich bezpiecznych domów. To nie jest tak daleko stąd.
„Kiedy znowu zobaczę moich przyjaciół i rodzinę?” ona pyta.
„Kiedy wszyscy po tobie będą martwi”.
"Co? Ale… To mogłoby zająć wieczność. Co jeśli…"
"Zrelaksować się. Uspokój się."
„Jak mogę się uspokoić? Prawie zostałem zabity przez zabójcę. Teraz uciekam, by ratować życie z innym zabójcą. I chcesz, żebym się odprężył?
„Jesteś naciągnięty zbyt mocno. Tutaj. Pozwól, że włączę muzykę. To zwykle pomaga. Włączam radio na dziewczęcy zespół.
„Muzyka nie pomoże! Jak możesz być taki spokojny?
„Dla mnie to spacer po parku. Robię to odkąd pamiętam. Po prostu zachowaj zimną krew i rób, co mówię. Wydobrzejesz."
Skręcam w następny zjazd i po kilku kilometrach skręcam w osiedle. Mijając dom za domem, w końcu wjeżdżam na jeden na drugim końcu. Parkuję samochód w garażu i oboje wysiadamy.
– To jest bezpieczny dom? pyta rozglądając się.
– Tak, przynajmniej jeden z nich.
– Nie tego się spodziewałam – mówi, idąc za mną do środka.
— A czego się spodziewałeś? Pytam.
"Nie wiem. Coś odrapanego i zaniedbanego kawałka śmieci. Może jakiś crack albo coś.
„Tak, tego oczekuje większość ludzi. Ale nikt nie oczekuje ekskluzywnego domu na przedmieściach. Ukryjemy się na widoku. Wystarczy zachowywać się jak gospodyni domowa z przedmieścia, a nikt nie będzie niczego podejrzewał”.
Wchodzimy do przeciętnej i planowo wyglądającej kuchni. „W lodówce jest jedzenie. Jedz co chcesz. Później pobiegnę do sklepu i zaopatrzę się w artykuły spożywcze. Powinieneś prawdopodobnie zrobić listę, jeśli czegoś chcesz.
„Och, a także. Prawdopodobnie powinieneś zostać na razie w środku. Najlepiej incognito. Zmniejsza szanse, że złoczyńcy cię znajdą – mówię.
Otwieram drzwi i schodzę na dół.
„Spodziewałam się dużo broni i tak dalej” — mówi. – To miejsce wygląda na dość proste i… Cóż. Normalna."
Oczywiście idzie za mną. Gdy tylko zapalam światło, ona wzdycha.
„Większość domu wygląda normalnie, poza porozrzucanymi składami broni tu i tam, ale piwnica to moja zbrojownia”.
Znajdują się tam duże drzwi do skarbca, a za nimi pomieszczenie prawie tak duże jak sama piwnica. Broń stała wzdłuż ścian. Duży komputer z 10 monitorami zajmuje całą tylną ścianę. Tuż obok znajduje się duża tablica korkowa ze zdjęciami, artykułami i biogramami wszystkich moich celów oraz sznurkiem i pinezkami łączącymi je ze sobą. Podchodzę i chwytam Sharpy'ego, żeby wyrzucić Franka, zabójcę, który zaatakował w głównym gabinecie psychiatrycznym. Pod ścianą stoi piętrowe łóżko. Koło łóżka stoi kanapa, a na kilku półkach stoi roczna żywność, która nie psuje się.
– Czuj się jak w domu – mówię.
– Właśnie… – mówi takim beznamiętnym tonem. Wygląda, jakby właśnie zjadła coś z drobiu.
„Wiesz, nigdy nie mieliśmy szansy dokończyć naszej sesji? Myślę, że mieliśmy dokonać przełomu, zanim tak niegrzecznie nam przerwano? - mówię, zamykając drzwi skarbca.
"Mówisz poważnie?" ona pyta.
"Co? Jesteś terapeutą, prawda? Pytam.
„Moje życie właśnie wywróciło się do góry nogami i chcesz, żebym ci doradził?” ona pyta.
– Brzmi całkiem nieźle – mówię.
"Nie do wiary!" opada na kanapę, gdy jej głowa wpada w dłonie. Zaczyna płakać. Cholera… Chyba powinienem coś powiedzieć. Nigdy nie byłem dobry w takich chwilach jak ta. Siadam obok niej i kładę dłoń na jej plecach.
„Hej, rozchmurz się. W końcu ich wszystkich zabiję, a potem będziesz mógł wrócić do bycia głównym psychiatrą – mówię. Kurwa, powiedziałem, że głowa się zmniejszyła, prawda? – Mam na myśli terapeutę.
Patrzy na mnie przekrwionymi oczami. „Czy naprawdę istnieje powrót?”
"Kto wie. Jedno jest pewne, wciąż żyjesz. Wszystko może się zdarzyć."
Pochyla się do mnie i obejmuje mnie w talii. "Dziękuję Ci."
Najdelikatniej jak potrafię przyciągam ją do siebie. Wtula głowę w moją klatkę piersiową. Właśnie wtedy wyłącza mi się telefon.
Odsuwam się od niej i odbieram. – Mam trop w sprawie Garvoniego. Spotyka się z senatorem. Masz małe okienko, żeby go zdjąć.
„Niesamowite, wyślij mi lokalizację. Jestem w drodze."
Rozłączam się i dostaję sygnał dźwiękowy. Spoglądam w dół, żeby zobaczyć adres. Jest na 8 piętrze. Jego pokój jest skierowany na południe i z łatwością mógłbym mieć wyraźny obraz w jednym z pozostałych budynków. "Muszę już iść."
"Co! Wychodzisz. Nie możesz tak po prostu zostawić mnie tutaj samej.
„Po prostu zostań w tej krypcie. Można je otworzyć tylko od wewnątrz lub samodzielnie. Nie będę długo.
„Proszę, po prostu wróć” – płacze. Spoglądam na nią ostatni raz, zanim zamykam drzwi skarbca. Przerzucam sprzęt przez ramię i wychodzę.
---
Na dachu
Informacje, które otrzymałem, były prawdziwe. W tej chwili człowiek, którego szukam, James Garvoni, jest na spotkaniu ze swoimi klientami. Popatrz na niego. Jego łysiejąca głowa odbija światło, a po jego tłustej twarzy ściekają kropelki potu.
To jest człowiek odpowiedzialny za porwanie tak wielu dzieci z ich rodzin, w tym mnie. Gdyby nie on, mogłabym żyć normalnie. Mogłem dorastać z rodziną i masturbować się przez nastoletnie lata. Prawdopodobnie wpadłbym w narkotyki. Może spłodził dziewczynę lub dwie. Kto wie… Chodzi o to, że nigdy nie dostałem tych szans z powodu tego mężczyzny. I spójrz, człowiek stojący za nim to jego poplecznik. Ten, który wykonuje jego rozkazy, nazywa się Calvin i też jest na mojej gównianej liście.
Biorę głęboki wdech, gdy ustawiam wzrok. Ostatni raz spoglądam na człowieka, który zrujnował mi życie i powoli naciskam spust. Obserwuję z odległości 1500 metrów, jak jego mózg rozpryskuje się wszędzie. Biorę kolejny głęboki wdech i jeszcze raz pociągam za spust. Kark Calvina pęka, tworząc wyrafinowane dzieło sztuki na ścianie swoją krwią. Takie arcydzieło
Szybko pakuję swoje rzeczy i wychodzę z pokoju hotelowego. Nie zostawiam śladu po moich prezentach i znikam, jakby mnie nigdy nie było.
Wracam do domu i zastaję głównego psychiatrę gorączkowo chodzącego tam i z powrotem. Gdy tylko mnie widzi, chowa głowę w mojej klatce piersiowej i obejmuje mnie ramionami. - Nie masz pojęcia, jak źle się czułem, martwiąc się o ciebie. Nie było cię tak długo, że zacząłem myśleć o najgorszym.
„Spokojnie, zniosę wszystko, co we mnie rzucą. Poza tym, co cię to w ogóle obchodzi, dosłownie dopiero się dzisiaj spotkaliśmy – mówię, odkładając swoje rzeczy.
„Cóż, to ty uratowałeś mi życie. I byłbym całkiem zagubiony bez ciebie. Poza tym, że nadal jesteś człowiekiem – mówi, patrząc mi w oczy. – Czy jesteś w ogóle ranny?
– Nie, nic mi nie jest – mówię, odwijając się od niej. Podchodzę do tablicy i zaznaczam zdjęcia Jamesa i Calvina. „Dwa w dół, tyle zostało do zrobienia”.
– Zamierzasz wziąć ich wszystkich na siebie? ona pyta.
– Nie sam, teraz cię mam – uśmiecham się do niej.
– A jak myślisz, co mogę zrobić, żeby ci pomóc? – pyta, unosząc obie brwi.
„Jesteś przynętą, za twoją głowę wciąż wyznaczona jest duża nagroda”.
„Proszę, nie mogę tego zrobić. Co jeśli…"
"Zrelaksować się. Nie narażę cię na żadne realne niebezpieczeństwo. Ale mam pomysł.
"Co to jest?"
– Zawrę umowę, że wydam cię im za pieniądze.
"Co? Nie możesz!”
"Uspokój się. Nie idziesz ze mną. Chodzi tylko o to, żeby je wyciągnąć, żebym mógł schwytać jednego i zabić resztę. Nie poddaję się. Oboje chcemy tego samego”.
– A co to właściwie jest?
„Aby obalić Nefrytowego Węża”.
„Nie, tego właśnie chcesz. Chcę tylko wrócić do domu, do rodziny”.
„Aby to zrobić, będziesz musiał zabić ich wszystkich, ponieważ nie przestaną na ciebie polować, dopóki nie umrzesz”.
„Nie możesz ich wszystkich usunąć” – mówi.
"Może, może nie. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko spróbować – mówię.
"Dlaczego?" ona pyta.
– Ponieważ zabrali mi wszystko – mówię.
"Wszystko?"
„Jak powiedziałem, zostałem wychowany na zabójcę. Zabrali mnie od rodziny, kiedy byłem dzieckiem. Gdy tylko nauczyłem się chodzić, nauczyłem się zabijać – mówię.
„To takie tragiczne. Czy kiedykolwiek znalazłeś swoją rodzinę? ona pyta.
– To długa historia – mówię.
– Możesz mi powiedzieć – mówi, kładąc dłoń na moim ramieniu.
– To miło z twojej strony, ale nie jest to coś, o czym chciałbym rozmawiać – mówię. "Jak się trzymasz?"
"Jak myślisz?" pyta, krzyżuje ręce na piersi. „Całe moje życie zostało po prostu zjebane”.
– Tak, nie żartuję – kładę dłoń na jej plecach i prowadzę ją w stronę sofy. – Możesz mi o tym opowiedzieć, jeśli chcesz. Możemy odwrócić role. Pozwól mi być twoim psychiatrą. Cholera, mam na myśli terapeutę.
„A jakie masz doświadczenie z terapią?” ona pyta.
„Rozmawiałem kiedyś z terapeutą. Właściwie to było wcześniej – mówię. Ona się śmieje. „Hej, to na początek. A teraz opowiedz mi o swojej rodzinie.
Ona odwraca wzrok. „Cóż, to tylko moja starsza siostra i ja przez najdłuższy czas. Wyszła za mąż i miała dzieci. Więc teraz mam 9-letnią siostrzenicę i 14-letniego siostrzeńca”.
– Więc powiedz mi, co się stało z twoimi rodzicami? Wiem, że twoja matka cię zostawiła, a twój ojciec zmarł, ale niewiele więcej wiem. Pytam.
„Mój ojciec jest Portugalczykiem i przyjechał z rodziną do Stanów Zjednoczonych, gdy miał zaledwie 5 lat. Moja mama również przeprowadziła się z Włoch, gdy była młoda. Poznali się i wzięli ślub. Po naszych narodzinach mama z jakiegoś dziwnego powodu nas opuściła. Nie rozmawiałem z nią odkąd skończyłem 8 lat. Mój ojciec zmarł później na raka, gdy miałem 12 lat. Tak więc przez długi czas byłem tylko ja i moja siostra. Miała 18 lat, gdy zmarł nasz ojciec. W zasadzie zrezygnowała ze wszystkiego, żeby się mną opiekować”.
"Przykro mi. To brzmi okropnie. A mimo to udało ci się ułożyć sobie dobre życie – mówię.
„Tak, moja siostra zadbała o to, żebym poszedł na studia. Ciężko pracowała, aby dać mi tę szansę. Nie mogę pozwolić, żeby coś się stało jej i jej rodzinie. To wszystko, co mam – mówi, a łza spływa jej po policzku. Wycieram go kciukiem. Kładzie dłoń na grzbiecie mojej dłoni i pochyla się w moim dotyku, gdy zamyka oczy.
Nachylam się i przykładam swoje usta do jej. Całujemy się, gdy obejmuję ją ramionami i delikatnie kładę na kanapie. Moja ręka wędruje w górę jej uda, pod spódnicę. Nagle się spina, chwytając mnie za ramię. „Czekaj… Jesteś pewien, że chcesz to zrobić?” – pyta z nutą paniki w głosie.
„Dlaczego miałbym nie być? To o ciebie się martwię, czy na pewno chcesz to zrobić? Pytam.
– Nie odrzuca cię to, że jestem trans? ona pyta.
„Dlaczego miałbym być?” Pytam. "Myślę że jesteś piękna."
Jej twarz rozkwita wiśniową czerwienią. Pochyla się i całuje mnie, jednocześnie puszczając moje ramię. Kontynuuję podróż w górę do jej spódnicy, gdy moja ręka przesuwa nitką po wypukłości w jej majtkach. Drży, gdy ją pocieram, budząc węża w jej bieliźnie. "Proszę!" – krzyczy, chwytając mnie za ramię. Spoglądam w jej brązowe oczy. „Bądź delikatny” – wzdycha.
– Nie martw się, nie zrobię ci krzywdy – mówię.
Ona puszcza. – Po prostu… Ja… Um.
"Poczekaj sekundę. Czy kiedykolwiek wcześniej uprawiałeś seks? – pytam, unosząc brew.
Potulnie kręci głową, że nie.
"Naprawdę? Nie możesz być poważny. Jak ktoś tak piękny jak ty mógł tak długo nie uprawiać seksu? Pytam. – Dziwię się, że faceci nie gonią za tobą jak muchy za wywrotką.
Jej oczy odrywają się od moich. „To nie tak, że faceci mnie nie pociągają. Kiedy dowiadują się, że jestem trans, mają tendencję do naśladowania mnie lub gorzej. Zrezygnowałem z szukania miłości”.
Biorę ją za rękę i unoszę jej podbródek, by napotkała moje spojrzenie. „W takim razie to ich strata, ponieważ jesteś totalnym łowcą”.
Pochyla się we mnie i nasze usta muskają się nawzajem. Delikatnie pieszczę jej policzek, gdy jej palce ciągną mnie za koszulę.
Podnoszę koszulę przez głowę i odrzucam ją na bok. Jej palce muskają moje ciało. Znajduję suwak z tyłu jej spódnicy i pociągam go w dół. Zsuwam jej spódnicę z karmelowych nóg. Ma na sobie białą bieliznę. Widzę wybrzuszenie między jej nogami. Patrzę w te brązowe oczy, jej policzki pomalowane na różowo. Nachylam się i przyciskam swoje usta do jej.
Przesuwa dłonią po moim karku i włosach. Szybko rozpinam jej bluzkę, zdejmując ją z niej. Następny jest jej stanik. Jej ręce zjeżdżają po moim brzuchu i atakują sprzączkę mojego paska. Szybko rozpina mi spodnie, wstaję i je zrzucam.
Patrzy na mnie tymi uwodzicielskimi oczami, przyciągając mnie swoim spojrzeniem. Wchodzę między jej nogi, przesuwam dłońmi po jej udach, po jej majtkach i zaczynam je ściągać, odsłaniając jej twardniejącego penisa. Zsuwam je z jej nóg, całując je po drodze.
Rozsuwam jej nogi i całuję w dół, aż docieram do jej krocza. Patrzę jej w oczy, przyciskając jej nogi do jej klatki piersiowej. Całuję każdy policzek, zanim zjeżdżam językiem w dół jej tyłka aż do ciasnego pączka róży. Przesuwa dłonią po moich włosach, gdy dławię językiem jej mały fałd.
Jęczy, gdy wsuwam w nią język. Moja dłoń przesuwa się w górę i obejmuje jej sztywnego penisa. Zamyka się pod moim dotykiem. Wycofuję język i zanurzam palec w jej ciasnym, małym tyłeczku. Drży i napina się, gdy z jej ust wydobywa się jęk. Ssę orzech, wsuwając i wysuwając palec z jej tyłka, powoli głaszcząc jej penisa.
Rozpływa się w moich dłoniach, gdy skomle, kiedy wsuwam kolejny palec. Puszczam jej penisa, przesuwając językiem po jej penisie i całując czubek. Ssę główkę jej penisa do ust, podczas gdy moje palce zanurzają się głębiej w jej ciasnej dupie.
Jęczy, chwytając mnie za włosy i owijając nogi wokół moich ramion. Jej skóra jest taka miękka i gładka. Wyciągam palce z jej tyłka i pozwalam jej kutasowi wyślizgnąć się z moich ust. Pochylam się i przyciskam swoje usta do jej ust. Wstaję i idę do szafki z lekami po trochę wazeliny, po czym wracam do niej. Po nawilżeniu mojego fiuta wciskam trochę w jej ciasny mały odbyt, po czym odrzucam go na bok. Po raz kolejny całuję ją, zanim spojrzę w te błyszczące brązowe oczy.
Owija nogi wokół mojej talii. "Czy jesteś na to gotowy?"
"Tak! Proszę!" Błaga, przesuwając czubkiem mojego penisa w górę iw dół szczeliny w jej tyłku. Przyciąga mnie do kolejnego pocałunku. Główka mojego penisa spotyka się z jej ciasnym, małym odbytem. Powoli wsuwam w nią końcówkę. Zagryza dolną wargę, patrząc mi w oczy.
Wbija paznokcie w moją skórę, gdy wsuwam w nią więcej mojego penisa. Pochylam się i całuję ją w szyję. Skubię jej skórę, gdy wsuwam się w nią o kolejny cal, przez co jęczy. Wysuwam się na tyle, by wepchnąć się głębiej w nią. Przeczesuje dłonią włosy, całując mnie w ramię.
Zaczynam rytm z biodrami, przesuwając je w przód iw tył, owijając dłoń wokół jej penisa. Jęczy w ekstazie, gdy jej ręka przesuwa się wokół mnie i w dół pleców, chwytając garść mojego tyłka. Pociąga mnie za biodra, wpychając mojego penisa do środka.
– Pieprz mnie – szepcze mi do ucha. "Proszę! Błagam Cię."
Zaczynam poruszać biodrami w przód iw tył. Trzyma się mnie tak, jakby od tego zależało jej życie. Moje pchnięcia stają się coraz mocniejsze i szybsze. Nasze oddechy stają się ciężkie, gdy oboje wpadamy w euforię.
Moja ręka zsuwa się w dół jej pleców i chwyta jej miękki tyłek, kiedy wbijam w nią penisa. Jęczy z przyjemności. Jej tyłek jest tak ciasny, gdy zaciska się na moim penisie. „O kurwa. Dochodzę!
Jej kutas napina się, gdy eksploduje między nami. To wystarczy, aby wysłać mnie na krawędź, gdy wkładam swoje jaja głęboko w nią i maluję jej wnętrzności na biało. Przygryza dolną wargę, gdy oboje dochodzimy razem.
Pcham jeszcze raz, uwalniając strumień spermy głęboko w niej, gdy ona wypuszcza kolejną linę swojego lepkiego wytrysku na swoje cycki. Oba nasze fiuty zaczynają mięknąć.
“Looks like you made a mess all over us,” I laugh and she joins in. I lean down and kiss her before I move down between her caramel twin mountains and lick up her salty thick semen.
She runs her hands in my hair and pulls me back for another kiss. “That was… Amazing.”
„Nie mogłem się bardziej zgodzić”. I lean in and bite her lower lip and she yelps a little. “You kept biting your lip and it really made me want to do it.”
Ona się uśmiecha. I unwrap myself from her. “Wait, where are you going?”
“Relax, I’m just getting a towel.” She does her best to cover up as I grab a towel and clean off the cum on my chest. “There’s no need to be modest. I did just lick your butthole.”
“I know, it’s just… I’m not used to be naked around other people.”
I walk over to her and scoop her up into my arms. "Co ty robisz?"
“It’s getting late, we should probably get some rest,” I say as I carry her over to the bed. I lay her down and shut off the lights before climbing in next to her. She snuggles up to me as I pull her into my arms. She leans up and kisses me before she lays her head down upon my chest. I watch as she slowly falls asleep.
Dziękuje za przeczytanie. If you enjoyed it, please give it your honest rating. Please feel free to leave any feedback in the comment section below.
Feel free to reach out to me through my profile and check out my other stories.