Pakt
Rozdział 2
Jack jęknął, przewracając się na drugi bok i naciskając przycisk drzemki, wyciszając alarm, który wyrwał go ze snu. Otworzył oczy i zajęło mu kilka minut, zanim zobaczył godzinę na zegarze, 8:00.
"Gówno." Wyskakując z łóżka, szybko założył czyste ubrania, chwycił gumę, długopisy i papier i pobiegł do drzwi. „Spóźnię się w dniu finałów!”
Nawet nie zawracając sobie głowy windą, rzucił się na schody i zleciał na parter, po czym wdarł się przez drzwi na zewnątrz. Teraz, pędząc na całego, Jack pobiegł chodnikami, nawet nie próbując ominąć innych pieszych, kierując się do budynku biznesowego. Zanim się zorientował, stał przed potężnymi filarami strzegącymi frontowego wejścia do jego własnego piekła. Nawet nie zastanawiając się, jak dziwnie szybko tu przybył, Jack pomknął korytarzem, przypadkowo przewracając nieszczęsnego T.A. na ziemię, rozrzucając wszystkie testy, które nosiła. Kiedy wykrzykiwała przekleństwa, Jack skręcił na klatkę schodową i pobiegł po schodach na górę, po czym pobiegł do następnego korytarza. Po kilku kolejnych zakrętach wskoczył do swojej klasy, tuż przed tym, jak profesor zaczęła kierować się do drzwi, aby je zamknąć.
„Chyba trochę bliżej, prawda, panie Raleigh?” Doktor Carter igłowany. Doktor Renee Carter była prawdopodobnie jednym z najgenialniejszych i najpiękniejszych umysłów biznesu na półkuli zachodniej, często zatrudnianym przez duże korporacje, aby zwiększyć ich wydajność i ułatwić zarządzanie kosztami. Jej kręcone, czekoladowo-brązowe loki otaczały twarz, która wyglądała, jakby została wyrzeźbiona z marmuru przez Michała Anioła, zarówno ze względu na jej piękną i bladą twarz, jak i ze względu na jej lodowaty wygląd zewnętrzny. Chociaż jej twarz nie była zdecydowanie jej najlepszą cechą, musiało to wiązać się albo z jej dużą piersią w kształcie litery C, albo z pysznym tyłkiem. Patrząc na nią, łatwo byłoby uwierzyć plotkom, że więcej niż spała z ponad połową swoich klientek.
Kiedy Jack dość nieśmiało zajął swoje miejsce, dr Carter zaczęła zdawać egzamin, mówiąc przy tym: „Jak większość z Was wie, jestem szanowaną osobą w świecie biznesu i uczę kilku pracowników wyższego szczebla kursy w szkole biznesu. Większość z Was uznała za dziwne to, że będę uczył także tej klasy początkowej. Przez cały semestr zachowywałem swoje powody dla siebie, ale gdy ten semestr dobiegnie końca, opowiem wam o tym. Dzieje się tak dlatego, że nie mogę ufać nikomu innemu niż sobie, że wykonam tę pracę w sposób satysfakcjonujący, co jest jednym z głównych powodów, dla których prawdopodobnie nigdy nie poradziłbym sobie z własnym biznesem w prawdziwym świecie. Te zajęcia służą nie tylko wyeliminowaniu tych, których nie powinno tu być” – w tym momencie doktor Carter spojrzała gniewnie na kilka osób na sali, w tym na Jacka, gdy kontynuowała – „ale także zidentyfikowaniu tych, którzy mają prawdziwy potencjał, aby zapewnić im uczniowie otrzymują opiekę mentorską i doświadczenie, których potrzebują. Wszyscy wiecie, kim jesteście. Moje decyzje co do tego, kto zostanie zaproszony na niektóre z elitarnych zajęć biznesowych oferowanych wyłącznie na zaproszenie, są w zasadzie ostateczne, ale nie są one niezmienne. Zaskocz mnie. Możesz teraz rozpocząć swój finał.
Pozwalając, by słowa doktora Cartera zapadły w pamięć, Jack poczuł miażdżący cios porażki spadający na niego i osadzający się w jego wnętrznościach jak kamień. Wiedział, że nigdy nie będzie brał udziału w tych zajęciach, do cholery, prawdopodobnie zaraz go obleje. Z westchnieniem przypominającym westchnienie skazańca na karę śmierci Jack otworzył test i zamrugał. I mrugnął ponownie. Przeczytał pierwsze pytanie jeszcze raz, aby upewnić się, że dobrze je odczytał, i uśmiechnął się. On naprawdę to wiedział! Pamiętał, jak uczył się tego z Helen, a nawet kiedy uczyli się tego na zajęciach. Nagle poczuł, że cała nauka się opłaciła, bo wszystko wskoczyło na swoje miejsce, gdy zaczął rozumieć materiał, przechodząc przez test, jakby prosił go tylko o napisanie swojego imienia. Pamiętał i potrafił zastosować swoją wiedzę w odpowiedzi na każde zadane mu pytanie. Wkrótce Jack zakończył test, podnosząc wzrok i uświadamiając sobie, że minęła zaledwie godzina i że jako jedyny ukończył test. Szybko zbierając wszystkie swoje materiały, Jack wstał i podszedł do biurka doktora Cartera, który był zaskoczony jego widokiem.
„Postanowiliśmy się poddać wcześniej, prawda?” Zadrwiła.
„Nie, właściwie ukończyłem test, odpowiadając na każde pytanie. Chyba cała moja nauka się opłaciła!” Jack odpowiedział, trochę zbyt wymuszony w swojej pogodzie. Następnie odwrócił się i dumnie podszedł do drzwi, zostawiając zdumionego profesora.
Opuszczając budynek biznesowy, zdecydował się porzucić swój pierwotny plan Starbucks, zamiast tego skierował stopy w stronę swojego akademika, mając nadzieję, że podzieli się ekscytującymi wiadomościami z przyjaciółmi. Przyspieszając szybkie tempo, zaczął rozkoszować się ekscytacją związaną z testem, coraz chętniej opowiadając o tym swoim przyjaciołom. Dopiero w połowie drogi do domu zdał sobie sprawę, że coś jest nie tak. To nie nic wokół niego było nie tak, to był on! Umysł Jacka nabrał wściekłego tempa, w kółko powtarzając test i zastanawiając się, jak mógł zapamiętać cały ten materiał tak łatwo, jakby to był jego adres, skoro za cholerę nie mógł go wczoraj zapamiętać?
"Uważaj!" – krzyknął ktoś, wyrywając go z myśli, gdy w jego stronę leciała kula śnieżna.
Zdając sobie sprawę, że jest już za późno na reakcję, skrzywił się i zaczął odwracać głowę od śnieżki, gdy zobaczył, jak nagle zmienia kierunek. Zszokowany tym, czego właśnie był świadkiem, Jack stał z opuszczonymi szczękami, nie wierząc własnym oczom, że właśnie złamano prawa fizyki.
„Dlaczego tak stoisz, dziwaku? Nawet nie było blisko, żeby cię uderzyć” – powiedział ten sam głos, co wcześniej. Należał do wysokiego i dobrze zbudowanego mężczyzny, prawdopodobnie jakiegoś sportowca.
„Czy to nie ty krzyczałeś do mnie: «Uważaj»?” – odparł Jacek.
„No tak” – odpowiedział facet – „ale rzuciłem go w tamtym kierunku?” Facet nagle wydawał się zdumiony, dlaczego wtedy krzyknął.
Jack przyjął to wszystko do wiadomości i w jakiś sposób wiedział, że to wydarzenie było powiązane z tym, jak zdał egzamin. Pozostawiając faceta wciąż usiłującego poskładać w całość to, co się stało, Jack ponownie ruszył w stronę swojego dormitorium, tym razem ścigając się, aby się tam dostać. Gdy dotarł do wejścia do holu swojego dormitorium, zobaczył biegnącą w jego stronę Brendę.
Kiedy do niego dotarła, weszli razem do sali i zaczęli rozmawiać w tym samym czasie.
„Zdałem test pomyślnie i jakimś cudem poruszyłem umysłem śnieżną kulę”.
„Widziałem przyszłość!”
"Co? Widziałeś przyszłość! Jesteś pewny?"
"Co?!? Zaliczyłeś test? Jak?"
„To właśnie wnioskujesz z tego, co właśnie powiedziałem: mój test? Sposób na wspieranie Brendy.”
„Przepraszam, myślę, że nie powinienem był udawać tak zszokowanego. Poruszałeś umysłem śnieżkę?
„Tak, przyleciał na mnie znikąd, a potem poleciał w zupełnie nowym kierunku. Widziałeś przyszłość. Jaka ona była?
„No cóż” – zaczęła. „To było zaraz po tym, jak się obudziłam. Wszyscy jeszcze spali, a ja miałam iść do biblioteki, żeby się pouczyć. Kiedy tam szłam, miałam wrażenie, że w głowie rozbłysło światło i dźwięk i zobaczyłam, że ktoś miał przejść obok i zmusić mnie do rozlania kawy. Stało się to ułamek sekundy później, więc pomyślałam, że boli mnie głowa od kofeiny i po prostu domyśliłam się, że na mnie wpadnie, dlatego udało mi się nie rozlać kubka. Ale w drodze powrotnej z egzaminu końcowego sytuacja się powtórzyła, tyle że tym razem widziałem, jak samochód uderzył w znak stopu, a para wysiadła i się kłóciła. Stało się to pełną minutę później!”
„W co Helen nas wciągnęła” – zastanawiał się głośno Jack, gdy otwierali drzwi do jego dormitorium.
Luke i Helen już tam byli i rozmawiali o tym, co im się przydarzyło. Jak się okazuje, Helen zaczęła słyszeć myśli ludzi, podczas gdy Luke przypadkowo teleportował się do damskiej łazienki. Właściwie nie miałby nic przeciwko temu, gdyby nie fakt, że utknął w kabinie, nie wiedząc, jak się wydostać, podczas gdy kilka dziewcząt kręciło się przy zlewie, chcąc dostać się do swojego finału. W końcu wyszli i udało mu się dotrzeć na zajęcia na czas.
– To dziwne – mruknęła Brenda. – Helen, co dokładnie miało robić to zaklęcie?
„Nie jestem do końca pewien, tak naprawdę nie zostało to powiedziane. To był pierwszy przypadek w książce i jedyny, jaki udało mi się zrozumieć.
„Musimy znaleźć odpowiedzi” – rozumował Luke. „I szybko opanować te moce”.
„A co, jeśli spróbujemy ponownie dostać się do symbolu?” Helena się zgłosiła.
„Myślę, że to nie zaszkodzi” – odpowiedział Jack, kierując się do kręgu symbolizującego ogień.
Kiedy cała czwórka znalazła się w odpowiednich kręgach, stali tam niezręcznie, nie pewni, co robić.
"Co teraz?" – zapytał w końcu Jack.
Helen stała tam, zastanawiając się dokładnie nad tym samym pytaniem, które nie dawało jej spokoju z tyłu głowy. Wreszcie dotarło do niej, niemal szepcząc jej do ucha, położyła książkę na środku. Pośpiesznie wyjęła księgę zaklęć i umieściła ją na środkowym symbolu, czekając, aż coś się wydarzy. I stało się.
Książka otworzyła się i wyemitowała czarny wir mistycznej energii, mieszając powietrze w pomieszczeniu. Mniejsze, luźne przedmioty zaczęły latać po akademiku, gdy wir stawał się wyższy i szerszy. W końcu tornado ucichło, a na jego miejscu pojawiła się kobieta. Była najcudowniejszą nagą kobietą, jaką ktokolwiek z nich kiedykolwiek widział, co sprawiło, że kutasy Luke’a i Jacka podskoczyły na baczność, a nawet cipki Helen i Brendy zaczęły płynąć jak krany, szybko mocząc bieliznę i dżinsy sokiem z cipek. Nogi kobiety zdawały się biec kilometrami, prowadząc do doskonale ukształtowanego tyłka, który sprawiał, że ślina spływała nawet kobiecie. Po drugiej stronie była gładko ogolona cipka, pełna, mokra i błagająca o uwagę. Jej płaski brzuch był idealnie umięśniony i ledwo widać było oznaki mięśni brzucha. Chociaż niewielu poświęciłoby dużo czasu na badanie jej brzucha, ponieważ prawdziwymi klejnotami koronnymi były góry, które nosiła zamiast cycków. Duże piersi DD z otoczkami wielkości ćwiartki mrugnęły do grupy, a jej sutki wystały z nich, po prostu błagając, by je ssać. Mimo że były tak duże, zdawały się uzupełniać jej szczupłą sylwetkę, na której prawie nie było widać tłuszczu. Jej twarz była zmysłowa i zachęcająca, ciemne, soczyste usta aż prosiły się o pocałunek, a oczy miały kolor czystego oceanu. Złote loki otaczały jej idealną twarz i opadały na ramiona na opalonym ciele. Grupa stała razem w oszołomionej ciszy, rozkoszując się widokiem przed sobą. Tajemnicza kobieta uśmiechnęła się szeroko, zadowolona ze spojrzeń, jakie jej rzucali. W końcu przemówiła z amerykańskim akcentem, a jej głos zabarwiła tylko śpiewka z jakiegoś obcego kraju.
„Witam, nazywam się Mahdeybelle. To wy mi zaprzysięgliście, prawda?”
Jack mógł jedynie kiwnąć głową, pozostali najwyraźniej też to robili.
"Wspaniały! Pewnie masz wiele pytań, a ja mam wiele odpowiedzi! Ale znam już większość twoich pytań, więc po prostu słuchaj, to, czego dzisiaj doświadczyłeś, to tylko przedsmak mocy, które możesz posiadać, jeśli w pełni mi się poświęcisz. Indywidualne moce, które teraz posiadasz, staną się silniejsze, a także zyskają inne moce oraz ulepszone ciało i inteligencję. Wydaje się, że szczęście zawsze będzie po twojej stronie, gdy osiągniesz sukces i będziesz mieć szczęście w każdym przedsięwzięciu, którego się podejmiesz, oczywiście z pewnych powodów. Wszystko, co musisz zrobić, to postępować zgodnie z moimi następnymi instrukcjami i całkowicie mi się podporządkować.
"Czym jesteś?" Łukaszowi udało się jakoś wydostać.
Mahdeybelle uśmiechnął się do niego. „Jestem istotą o skrajnej żądzy, czymś pomiędzy tym, co można nazwać demonem, a bogiem. Jest to dla ciebie myląca koncepcja, ponieważ znajdują się na przeciwnych krańcach spektrum, ale muszę zadowolić się twoim ograniczonym słownictwem, w moim użyciu mam na myśli poziom mocy, którą posiadam i to, jak bardzo mogę nagiąć wszechświat do moich będzie."
„Co musielibyśmy zrobić, gdybyśmy przysięgli Tobie?” Brenda się zająknęła.
Mahdeybelle również się do niej uśmiechnął. „Rozpowszechniajcie mój cel. Zasadniczo uprawiałbyś seks bez przerwy (miałbyś do tego libido) i wyświadczał pewne przysługi, o które mogę cię prosić. Chociaż mogę nagiąć wszechświat do swojej woli, nie mogę do niego wejść poza tymi symbolami, więc wy, śmiertelnicy, zrobicie to za mnie. Podczas wykonywania moich prac, terapii seksualnej jako takiej, choć rzadko, bo wydaje mi się to nudne, zobaczycie mnie z obu stron. Wolę szerzyć zło, wy, śmiertelnicy, jesteście po prostu zabawni! Nie martw się, nie mogę ci zrobić nic złego, jeśli mi się zobowiązałeś, chyba że starasz się mnie skrzywdzić, osłabić mnie lub w jakiś sposób nie jesteś w stanie wykorzystać umiejętności, które ci daję. Więc wszedłeś w to?
Jack przełknął ślinę, jego myśli i serce biło, nie wiedząc, co robić. W pewnym sensie wydawało się to niewłaściwe, ale czy był to sposób na spełnienie marzeń i ciągłe uprawianie seksu ze swoją dziewczyną i innymi osobami? Niepewnie skinął głową na „tak”, zerkając na pozostałych i namawiając ich, aby zrobili to samo. Po pełnej napięcia chwili wszyscy w końcu pokiwali głowami na tak.
"Wspaniały!" – wykrzyknęła Mahdeybelle, klaszcząc w dłonie. Nagle wszyscy stali się nadzy, tak jak ona. „A teraz, aby dokończyć pakt, będę się masturbował podczas seksu, tak jak ci powiem. Dziś nie będę się z tobą zadzierać, ale może kiedyś to zrobię w nagrodę za dobrą pracę. Jack i Helen, zajmijcie pozycję sześćdziesiąt dziewięć. Luke, zacznij pieprzyć Brendę w stylu misjonarskim.
Jack i Helen rzucili się na siebie, wciąż napaleni widokiem Mahdeybelle'a. Złączyli swoje wargi i zaczęli się wściekle całować, jęcząc, gdy ocierali się o siebie. Mokra cipka Helen ocierała się o nogę Jacka, wyciekając dużą ilością soków, mówiąc mu, że jest gotowa na ruchanie. Dłonie Jacka zaczęły obejmować jej małe, jędrne piersi, jego palce ciągnęły jej sutki, powodując, że Helen jęknęła w jego usta z przyjemności. W końcu odsunęli się od siebie, gdy Helen zaczęła schodzić w dół do pulsującego kutasa Jacka. Dość szybko jej usta znalazły się tuż nad jego kutasem, drażniąc się z nim, a jej ręce powoli pieściły jego nabrzmiałego członka i jego orzechy. Właśnie wtedy, gdy Jack nie mógł już dłużej tego znieść, Helen leniwie przyłożyła usta do główki jego kutasa.
Z potężnym jękiem Jack próbował wepchnąć więcej swojego penisa do jej ust, podczas gdy ona używała języka do wirowania wokół główki jego pulsującego członka. W końcu Helen zaczęła powoli wsuwać jego kutasa do ust, po czym wróciła do góry i ssała tak jak to robiła.
Jack sięgnął i szybko klepnął Helen w tyłek, po czym pociągnął go, żeby mieć łatwy dostęp do jej ociekającej cipy. Zaczął całować miejsce, w którym jej lewa noga łączyła się z ciałem, powoli lizając bliżej jej szczeliny, po czym okrążył ją po bokach. Helen zaczęła jęczeć na jego kutasa, przez co Jack wydał z siebie lekki jęk. W końcu Jack powoli polizał jej szczelinę, przesuwając się tuż pod łechtaczką w dół jej cipki. Po kilku powtórzeniach wziął palec i zebrał trochę soków wyciekających z jej szczeliny, po czym nacisnął łechtaczkę Helen. Helen ponownie zaczęła jęczeć na kutasa Jacka, przez co on z kolei jęknął. Następnie Helen wepchnęła swoją nasiąkniętą cipkę na twarz Jacka, pocierając ją o niego i wściekle go ssąc. Jack zaczął wsuwać język w górę jej szczeliny, bawiąc się łechtaczką Helen, pocierając ją wściekle okrężnymi ruchami. Jej nektar zaczął lać się jeszcze bardziej niż wcześniej, gdy Jack zaczął wpychać więcej swojego kutasa do gardła Helen, a ona pieprzyła go w twarz, gdy był coraz bliżej, Helen zaczęła głośniej jęczeć na jego kutasa, przybliżając Jacka do krawędzi, gdy zaczęła bawić się jego orzechami. W końcu oboje doszli w tym samym czasie, Jack wydał z siebie ryk, gdy poczuł, jak jego nasienie tryska do spragnionych ust Helen, która natychmiast wszystko połknęła. Upadli, dysząc i patrzyli, jak Luke zaczął wściekle pompować się w Brendę, obaj jęcząc z całych sił, gdy osiągnęli razem orgazm. W tym samym czasie ich tajemniczy podglądacz również osiągał szczyt, wściekle wpychając i wysuwając dość duże wibrator z jej mokrej cipki.
„To było cudowne!” wykrzyknęła Mahdeybelle, sprawiając, że wibrator zniknął. „Ale to był dopiero początek tego, co wszyscy musicie zrobić, aby złożyć mi przysięgę”.